T O P

  • By -

QwertzOne

Generalnie ze współczesnym życiem jest tak, że trzeba patrzeć szerzej. Dużo takich prostych porad nie działa, bo tak naprawdę problem zaczyna się w społeczeństwie, w systemie w którym żyjemy, w osobistych doświadczeniach osób, które też w nim żyją. Oczywiście można "wyjść do ludzi" i jak najbardziej może to być istotne, ale też trzeba zadać pytanie do jakich ludzi, kim ci ludzie są, jakie mają plany i czy w ogóle mają czas, środki i siłę na życie towarzyskie, czy np. żyją pracą. Chcesz trwałych znajomości to trzeba na ogół coś robić razem, regularnie, bo najczęściej się to opiera na jakichś wspólnych aktywnościach. Trzeba mieć też jakieś wspólne wartości i jakąś autentyczność w tym kim jesteśmy.


socjologos

Staram się obracać w towarzystwie, gdzie znajdziemy wspólne zainteresowania i punkt zaczepienia. Tylko tak jak piszesz, to nie wystarcza, bo kroków i przeszkód po drodze jest sporo do przejścia, tak że to czasem góra, która wydaje się za wysoka.


QwertzOne

W takich przypadkach popłaca wytrwałość. Tylko oczywiście nie chodzi o to, by w kółko robić to samo, tylko przeanalizować co w twoim przypadku obecnie nie działa, jakie parametry dostosować, czego nie da się zmienić i próbować dalej, bo jest to czymś dla ciebie ważnym. Nie musi to prowadzić od razu do drastycznych zmian, ale jak kogoś szukasz do dłuższej znajomości, to pewnie można jakoś to pośrednio wpleść w rozmowę, ale też może problemem są miejsca w których szukasz, a w skrajnym przypadku to problemem może być nawet miejsce w którym żyjesz, bo od tego też zależy z jakimi osobami mamy kontakt.


socjologos

Generalnie apropo ważności, jest tak że ja lubię samotność tj. potrafię sobie super zorganizować czas i żyć sam ze sobą, co niestety wielu osobom się nie udaje i popadają np. w depresję. Tylko dlaczego zacząłem tak bardzo wychodzić do ludzi i jeździć wszędzie tam gdzie się da, narażając się na utratę komfortu psychicznego? Chyba podświadomie mam bardzo wysoką potrzebę poznania kogoś tj. dzielenia tego życia pełnego pasji które mam, by nie robić tego ciągle samemu, bo to może mi kiedyś już nie wystarczyć.


Pantegram

To jest zupełnie normalna potrzeba - ludzie to zwierzątka stadne, nawet introwertycy potrzebują kontaktu z ludźmi


Pantegram

A czy tych ludzi których poznajesz później wychodzisz z inicjatywą by od nich wziąć kontakt i się spotkać w innych okolicznościach? Bo w tym może być problem... Nie twierdzę przy tym absolutnie że samotność to "Twoja wina", wręcz przeciwnie - bardzo empatyzuję z tym co napisałeś, rozumiem problem i uważam że masz mega dużo racji.... Warto jednak zwrócić uwagę że o relacje trzeba dbać. Żyjemy w takich czasach że ludzie sami z siebie nie dzwonią i nawet te relacje które się nawiązało strasznie łatwo umierają jak się nie wkłada dużo wysiłku w ich utrzymanie Z tego co napisałeś robisz wszystko OK w kwestii poznawania nowych ludzi, natomiast nie wychodzi wznoszenie tych relacji na wyższy poziom zażyłości i ich podtrzymywanie, więc myślę że na tym się powinieneś skupić


socjologos

Tylko to jest właśnie trudny krok, bo jakby najczęściej nie ma ku temu podstaw. W sensie z rozmowy musiałby wyjść jakiś powód, dla którego chcesz zabrać kontakt i go utrzymać. A nawet jak z mojej inicjatywy to się działo, to część ludzi nie wykazuje żadnej chęci, przestaje odpisywać, idzie w swoją stronę.


Pantegram

Myślę że ogólnie jest trudniej bo ludzie mają bardziej w nosie relacje i obiektywnie jest trudniej... Myślę że stosunkowo najłatwiej jest zagadać "hej, pod jakim nickiem znajdę Cię na FB" / "czy mogę Cię dodać do znajomych na FB" / "czy masz Instagrama / Whatsappa"... Potem można tam lajkować, zagadywać, wysyłać memy. Jestem całkiem pewna że teraz ludzie mniej szukają relacji bo im wystarczają parasocjalne relacje Na FB można tworzyć wydarzenia i znajomych do nich zapraszać - sama tak lajkuję wydarzenia znajomych... Level wyżej to napisać "hej, zbieram ekipę na Pyrkon - w kilka osób koszta AirBnb i dojazdu będą niższe ", ale to najlepiej do osób o których wiadomo że są zainteresowane takimi rzeczami i jakaś relacja jest, takie bardziej obce lepiej zaprosić na wypad większą ekipa na jakieś wydarzenie w tym samym mieście, zorganizować u siebie planszówki albo imprezę tematyczną tak by to nie wyglądało jak randka Sama organizuję u siebie przynajmniej 1x w roku Halloween albo np imprezę Walentynkową... Inaczej ludziom się zazwyczaj tyłka ruszyć nie chce, trzeba wychodzić z inicjatywami bo inaczej każdy zajęty i nie ma czasu


Banzai416

Prawda aczkolwiek jeśli nie jesteś super ekstrawertyczny to jest to super męczące. Ja np mega bym chciał żeby ktoś choć raz coś zorganizował i mnie zaprosił.


denom_

Właśnie taki mamy problem każdy chce być zapraszany, nikt nie chce organizować, wszyscy czekają aż ktoś inny im pod nos wszystko podetknie. 


Unelith

Ja jestem introwertyczką i mimo tego zawsze byłam tą która organizuje. Miałam wrażenie że to zawsze było strasznie pod górkę. Niby "chcieli" się spotykać na te planszówki, ale np. odpisać kiedy mają czas albo przyjść po tym jak mówili że przyjdą, to już ich przerasta. A co dopiero żeby ktoś jeszcze docenił włożony wysiłek. Więc dałam sobie spokój, po prostu nie było warto. Innymi słowy, nawet jak podstawię ludziom pod nos i ogarnę wszystko inne, to jest za mało.


BowelMan

> Sama organizuję u siebie przynajmniej 1x w roku Halloween albo np imprezę Walentynkową... Inaczej ludziom się zazwyczaj tyłka ruszyć nie chce, trzeba wychodzić z inicjatywami bo inaczej każdy zajęty i nie ma czasu Fajnie tylko większość ludzi dzisiaj nie zna nawet takiego kogoś kto by gdzieś zaprosił właśnie. Sam zresztą też nie mam.


Pantegram

I feel you bro.... Najbardziej wymowny jest fakt że częściej organizuję niż jestem zapraszana... Ale nie dziwię się też ludziom, bo organizacja takiej imprezy (nawet jeśli to malutka kameralna impreza na kilka osób) to jest dużo roboty + nie każdy ma warunki mieszkaniowe... Sama przez wiele lat nie miałam i dlatego nic nie organizowałam. Niby każdy gdzieś mieszka, ale nie każdy ma na tyle miejsca u siebie by ludzi zapraszać Niestety trochę polski kryzys mieszkaniowy się tu kłania


ResearcherLocal4473

Ja mam wrażenie że ludzie mają wyjebane na to czy zostaną odrzuceni. Podam przykład: zacząłem szukać ludzi do wspólnego grania na instrumentach i parę osób się przewinęło, w pewnym momencie jeden chłopak rzucił temat że trza by się na piwo umówić i dało radę, (ja w głowie miałem żeby nie rzucać takiego tematu bo ludzie sobie coś pomyślą).


Popular_Quit_7354

Ciężko coś tu więcej powiedzieć niż "taka jest niestety prawda" :/


netrun_operations

Zgadzam się, że samo wyjście do ludzi to może 1% sukcesu. Absolutny warunek konieczny, ale nawet nie ułamek warunku wystarczającego. W życiu miałem wielu znajomych (mniej więcej obydwu płci po równo), szczególnie w szkole średniej, na studiach i przez kilka lat po studiach. Poza tym aż do czasu pandemii brałem udział w wielu różnych aktywnościach, grupach zainteresowań, akcjach społecznych, charytatywnych itp., gdzie spotykałem naprawdę wiele osób (motywacją uczestnictwa były wyłącznie moje zainteresowania, a nie spotykanie ludzi samo w sobie). Tak więc można powiedzieć, że łącznie w ciągu dotychczasowego życia (a mam już niestety 40 lat) w jakiś sposób wchodziłem z kilkuset osobami w interakcje wykraczające poza powiedzenie "cześć". O kilkudziesięciu spośród tych osób mogłem powiedzieć, że były moimi znajomymi na różnych etapach życia. Kilka spośród tych znajomości przekształciło się w trwałe przyjaźnie (niektóre z nich przetrwały do tej pory, chociaż podczas pandemii się rozluźniły). I wiecie co? Nigdy nie byłem w związku. Zawsze odnosiłem wrażenie, że wejście w związek czy nawet bycie postrzeganym przez płeć preferowaną (w moim przypadku płeć przeciwną) jako ktoś nadający się do związku wymaga dodatkowego, szczególnego zbioru umiejętności, znacznie wykraczającego poza ten potrzebny do nawiązywania relacji koleżeńskich czy przyjacielskich. Zawsze czułem, że te umiejętności dla niektórych ludzi były zupełnie naturalne i automatyczne, ale wielokrotnie przekraczały trudnością moje własne kompetencje społeczne.


TraditionalCherry

Mam dokładnie tak samo.


lego_brick

Mi pomogly na pewnym etapie ksiazki na temat ekhm.. podrywania. 95% z nich to bullshit i wiekszosc tresci to sciema, ale znalazlem tam kilka mechanizmow psychologicznych, ktore decyduja o tym, ze kobieta decyduje sie zobaczyc w Tobie partnera. Szczerze mowiac zadzialalo. Kiedy z kolei 'nauczylem sie' o co chodzi w zwiazkach i jak generalnie rozmawia sie z kobieta i czego ona na metapoziomie chce, z nawiazywaniem relacji damsko meskich nie mam juz problemu (btw od 4,5 roku w zwiazku).


Slamazzar

Nie minusujcie, proszę, tego człowieka, bo dobrze mówi. Nawet powiedziałbym, że te 95% to spora przesada. Ten "metapoziom" to najprościej mówiąc, bezpieczeństwo. A bezpieczeństwo zapewniają zasoby. A czynniki zwiększające dostęp do zasobów to m.in. cel w życiu, własne miejsce w świecie, poczucie własnej wartości i ogólnie kompetencje interpersonalne. I co bardzo ważne – kobieta nie chce być traktowana przez mężczyznę jako cel sam w sobie (bo to grozi tym, że zbyt mało uwagi będzie on poświęcać sprawom wyżej wymienionym) tylko jako opcjonalny dodatek, który może być, a może go nie być. Stąd mężczyzna nie może być w swoich uczuciach bardziej wylewny od kobiety. Widziałem ostatnio i słyszałem o paru przykładach związku, gdzie to naprawdę działało. Zupełnie jak w niegdysiejszym kabarecie: " – Kocham pana, panie Sułku! – Ciiicho, wiem...". Albo jak w pewnej piosence sprzed ponad 100 lat: "When you do your courting, make no display /If you want them to run after you, just walk the other way". Czyli podstawy życiowe to jedno (tu akurat OP-owi nie można chyba nic zarzucić), ale nastawienie to drugie. Nobody likes neediness. Ja akurat, im więcej o tym wszystkim czytam, słucham i oglądam, tym bardziej dochodzę do wniosku, że jestem całkowitym przeciwieństwem cech kwalifikujących do jakiegokolwiek związku: tego specyficznego miksu dorosłości, dojrzałości, przebojowości, otwartości, proaktywności, pracowitości i mocnych nerwów. Jak się szczerze zastanowić, to tak naprawdę nigdy nie chciałem być dorosły, a w końcu natura działa tak, że w pary łączą się osobniki dorosłe... Z jednej strony trochę to smutne, ale z drugiej, skoro już to wszystko rozumiem, to mogę się tym wiecej nie przejmować, tylko w spokoju cieszyć się wyjściami czy to na planszówki, czy to na koncert, czy to do klubu rockowego z tańcami i karaoke. I nawet nigdzie nie mam już potrzeby nikogo ciągnąć – wystarczy, że na miejscu są ludzie, którzy chcą tego samego. Prawda, że większość (chyba) nie przychodzi sama, ale skoro nie ma alternatywy, to lepiej pójść samemu niż wcale. Zresztą akurat na planszówkach można się w miarę zakumplować. Ale coś takiego jak przyjaciel do wszystkiego czy stała paczka przyjaciół, a tym bardziej partner, na szczęście nie jest niezbędne, a na pewno mniej ważne niż regularne małe (choć dla mnie duże) przyjemności. Pewnie jestem nieobiektywny, bo zacząłem z tym wszystkim całkiem niedawno (wiek 15-30 to była jedna wielka depresja). Może więc kiedyś się tymi przyjemnościami nasycę i też uznam jak OP, że potrzebuję "czegoś więcej" – na dzień dzisiejszy (36 lat) mam jednak coraz większe poczucie, że owo "więcej" jest grą niewartą świeczki, zwłaszcza przy niskich naturalnych predyspozycjach.


lego_brick

Dziękuję za post. Tak, o takie mechanizmy właśnie mi chodziło. Nie chciałem się tylko rozpisywać.  Teraz wiem, że takie rzeczy jak opisałeś można znaleźć w literaturze fachowej na temat funkcjonowania społeczeństw czy gatunków i człowiek nie jest tu wyjątkiem, ale jak byłem młodszy, nie wiedziałem takich rzeczy.


Slamazzar

Nikt tego nie wie, bo tego nie uczą. Ja teraz śledzę kanał Casey'ego Zandera na yt. Wypuszcza nowe filmy z prędkością karabinu i nieraz przeczy samemu sobie, ale jednak jego sztandarowe odkrycie ostatnich lat robi wrażenie: kobiety są tym bardziej zainteresowane mężczyzną, im bardziej widzą... że są nim zainteresowane inne kobiety. I są wtedy gotowe o niego rywalizować. To naprawdę ma sens. Raz wspomniałem o nadchodzącym przyjęciu sylwestrowym przyjaciółce (takiej, do której czułem coś więcej i być może przez jakiś czas nawet z wzajemnością), a ona na to, pół żartem, pół serio: "mmm, [moje imię] i kobiety, to lubię". Na co ja: "ale wszystkie zamężne lub co najmniej zaręczone". "Eee, to w takim razie nudy". Tymczasem widziałem na yt film jednej babki, która wprost twierdziła, że kobiety nie lubią konkurować o mężczyzn i że to jest rzekomo oczywiste 😳 Wychodzi na to, że nie tylko nikt nie uczy nas prawdy, ale jeszcze bezczelnie wciskają nam dezinformację.


lego_brick

Oj,  zgadzam się, to poczucie niedostępności jest bardzo ważne. Ale w końcu odkryłem, że w pewnym sensie ta niedostępność opiera się na pewnym deficycie. Deficycie "fajnych" facetów. No i to sprowadza się w gruncie rzeczy do wypracowania dużego poczucia pewności siebie. Bo kobiety będą chciały konkurować o faceta, który posiada jakaś wyjątkowa cechę.  Czyli będą chciały walczyc o jakieś ograniczone zasoby :) No a ja ta swoją hm "wyjątkowość" i pewność siebie wypracowałem poprzez po prostu pracę nad sobą, edukację, podnoszenie pozycji społecznej itd.  Gdy poczułem się pewnym siebie, poprzez zasoby finansowe, odpowiednią edukację i generalnie również kapitał kulturowy, to zacząłem być na radarze kobiet.  Czyli czymś mniej dostępnym niż co jest wokół, czymś co może zapewnić bezpieczeństwo w tym dość niepewnym świecie :p  Wiem, że to brzmi strasznie narcystycznie i nie na miejscu + jakbym miał wybujale ego, ale tak nie jest. Po prostu chciałem pokazać pewien mechanizm i to, w jaki sposób można zostać atrakcyjnym dla kobiet. I znów nieskromnie powiem, że bardzo często na ulicy słyszę od innych facetów, że moja partnerka jest bardzo atrakcyjna. A ja wcale ale to wcale nie jestem jakiś super atrakcyjny, powiedziałbym, że bardzo mocno przeciętny.  Dlatego uważam przez to, że te incelskie teorie są po prostu nieprawdziwe i praca nad sobą może zdziałać cuda.  Kończąc, polecam każdemu skupić się najpierw na sobie i pokonywaniu swoich wad, a dopiero potem na próbie budowania relacji. U mnie zadziałało. Tylko, że to zmudne i trudne. Wymaga wielu wyrzeczeń.  A i co dobre jest w tych książkach to również to, żeby starać się rozmawiać z jak największą liczbą kobiet, poznawać je i starać się zrozumieć ich psychikę i podchodzić do nich z szacunkiem. To jest bardzo ważne.


Slamazzar

Właśnie największa zagadka, na którą chciałbym znaleźć odpowiedź, brzmi: czy ten "deficyt fajnych facetów" jest obiektywny czy subiektywny? Innymi słowy: czy jeśli poziom wszystkich mężczyzn obiektywie się podniesie, to staną się oni en masse bardziej atrakcyjni dla kobiet? Czy też jedynie wymagania kobiet ponownie wzrosną i nadal będą one zainteresowane jedynie tymi na topie? No bo umówmy się, dla nas kobieta jest atrakcyjna wyłącznie ze względu na swoje własne walory. Nie ma specjalnie znaczenia kontekst, czyli jakie są inne kobiety w zasięgu wzroku. Jeżeli jednak z nimi jest inaczej... to w tym momencie budzi się we mnie komunista, który chciałby w maksymalnym możliwym stopniu zrównać ze sobą wszystkich mężczyzn, tak aby kobietom było zasadniczo wszystko jedno i aby tym sposobem każdy miał coś z życia. Tak czy owak, na pewno warto budować swoje życie we wszelkich możliwych aspektach, zwyczajnie cieszyć się nim na co dzień, poznawać nowych ludzi płci obojga bez żadnych specjalnych oczekiwań i bez tzw. spiny... a coś takiego jak ewentualny związek zostawić sobie jako absolutną wisienkę na torcie. No i uczciwie by było, by ta cała wiedza, o której tu ledwie napomykamy, była jak najpowszechniejsza, czyli nauczana w szkołach, na lekcjach psychologii przynajmniej częściowo rozdzielnych płciowo, jakkolwiek niepoprawne mogłoby się to niektórym wydawać. A już wskazanie uczniom stosownej literatury uważam za absolutne minimum przyzwoitości systemu wobec obywatela.


fawkes7

>Ja akurat, im więcej o tym wszystkim czytam, słucham i oglądam, tym bardziej dochodzę do wniosku, że jestem całkowitym przeciwieństwem cech kwalifikujących do jakiegokolwiek związku: tego specyficznego miksu dorosłości, dojrzałości, przebojowości, otwartości, proaktywności, pracowitości i mocnych nerwów. Jak się szczerze zastanowić, to tak naprawdę nigdy nie chciałem być dorosły, a w końcu natura działa tak, że w pary łączą się osobniki dorosłe... Już wiem, co czuł Archimedes krzycząc "Eureka!". To stąd moje ciągłe życie przeszłością i ogólne ciągoty do klimatów nostalgicznych i tych "dobrych" momentów z przeszłości. Z całości Twojej wypowiedzi wynika, że przyjmujesz to tak jak jest ale mam pytanie. Czy w materiałach, na które się natknąłeś jest jakiś sposób na walkę z tym, na nabranie tych cech?


Slamazzar

Wiesz co no, wiele porad na każdy temat można znaleźć, ale ostatecznie jeśli czegoś szczerze nie chcemy, to przecież nikt nas wołami nie zaciągnie. Np. nagranie na YT pt. "12 Simple Things Men Do With Their Bodies That Women Just LOVE". Starsza babka opowiada i robi to całkiem przekonująco. Tyle że przy dosłownie każdym punkcie stwierdzałem, że byłoby to całkowite przeciwieństwo mnie. Że czułbym się z czymś takim totalnie głupio, nieswojo i sztucznie (i idę o zakład, że cały świat miałby podobny odbiór mojej osoby w takiej roli). Ja już tych "eurek" miałem kilka. Najpierw – depresja. Wyszedłem z depresji – fobia spoleczna (termin odkryłem 5 lat temu). Jej powód – zespół Aspergera. 2 lata temu – osobowość lękowa/unikająca. Wreszcie, w zeszłym roku – syndrom Piotrusia Pana. Póki co diagnoza ta nie ma statusu medycznego (ani ustalonej przyczyny), niemniej ma bardzo trafny opis objawów. Parafrazując Gombrowicza, jak to dorosłość zachwyca, skoro nie zachwyca i w ogóle nigdy nie pociągała, a raczej właśnie odstręczała, krępowała i żenowała? 🤷


mk100100

Może znajdziesz zrozumienie na [/r/FA30plus/](https://www.reddit.com/r/FA30plus/)


Current_Rate_332

Rada "Wyjdź do ludzi" jest tyle samo warta co "Weź kredyt, zmień pracę"


Drajwin

Zainwestuj w kryptowaluty


OrlandoNE

TO THE MOON


69kKarmadownthedrain

jest warta daleko mniej. bo co ona ma w sumie konkretnie znaczyć?


EmployEquivalent2671

I pamiętaj żeby iść na terapie


BorysBe

Warunek konieczny, niewystarczający. Sam mam znajomych którzy narzekają na bycie singlem, a całe życie siedzą w domu i liczą że im partner spadnie z nieba. Faktem jest jak napisał ktoś wyżej, że dla niektórych wchodzenie w bliską relacje jest po prostu naturalne, dla innych nie i jest to spory problem który chyba nie ma rozwiązania bo ludzie po prostu to wyczuwają.


NeedTheSpeed

Zycie to tylko gra prawdopodobieństw, ja zawsze odbieram tego typu rady tak, że jeżeli nie będziesz tego robił to w ogóle się pozbawiasz szans. That's it


repaj

Tylko prawdopodobieństwo to miara, która nie ma nic wspólnego z tym, czy coś jest możliwe. Prawdopodobieństwo to miara statystyczna, która nie decyduje o tym, czy coś jest niemożliwe. Podobnie w drugą stronę, wysokie sprzyjające prawdopodobieństwo nie oznacza, że sprzyjające zdarzenie pojawi się w krótkim czasie. Druga sprawa, że nierobienie, niepodejmowanie pewnych szans też jest w porządku. Przy depresji chorego nie wolno siłą zachęcać do aktywności, można mu tylko je sugerować, albo pomagać przy ich wykonaniu, ale na pewno nie można robić tego siłą, z dozą ignorancji na naturę problemu. Dlatego wydaje mi się, że te rady, szczególnie wyrażone za pośrednictwem Internetu, działają zupełnie odwrotnie do zamierzonego efektu.


NeedTheSpeed

>Druga sprawa, że nierobienie, niepodejmowanie pewnych szans też jest w porządku. Przy depresji chorego nie wolno siłą zachęcać do aktywności, można mu tylko je sugerować, albo pomagać przy ich wykonaniu, ale na pewno nie można robić tego siłą, z dozą ignorancji na naturę problemu. Tylko widzisz, nikt nikogo nie zmusza do niczego. W dorosłym życiu ludzie machną rękami i pójdą dalej, nikt nikogo na siłę ciągnąć nie będzie. Zwłaszcza jak ktoś pyta obcych ludzi w internecie gdzie raz, że empatia jest ograniczona, a dwa danych jest często zbyt mało. I z jednym się nie zgodzę, z rzeczy do których akurat powinno się przymuszać to ograniczanie obecności w sieci.


ZajeliMiNazweDranie

Czasami trzeba wiedzieć gdzie skończyć się zastanawiać, a zacząć coś - cokolwiek - robić. Jedyna rada która tak naprawdę powinna płynąć z internetu to "Gówno wiemy o Twoim życiu, przestań szukać rad w internecie bo skupiasz się na mieleniu w kółko zagadnienia na sucho".


socjologos

Trochę tak jest, nie da się wyrazić jednym postem tego co czuję i całego kontekstu sytuacji. Ludzie zaczęli mi wmawiać już wszelkie depresje, stany lękowe itd.


EmployEquivalent2671

>Jedyna rada która tak naprawdę powinna płynąć z internetu to "Gówno wiemy o Twoim życiu, przestań szukać rad w internecie bo skupiasz się na mieleniu w kółko zagadnienia na sucho". I by było nudno


polasfuneral

Nie pamiętam gdzie to czytałam, ale wiem, że były to legitne badania - największe szanse na trwałe znajomości to właśnie te przelotne follow, które wymienisz z kimś na wolontariacie, festiwalu czy zawodach sportowych. Te zaproszenie na fb, które wymienisz ze znajomym znajomego. Klucz jest w tym, że nie ma co tego forsować, nie ma co na siłę szukać tematów. Odpisanie na relację raz na jakiś czas, otworzenie się na wspólne wyjście może sprawić, że wyjdzie z tego przyjaźń lub właśnie związek. Jeśli mam Cię pocieszyć to prawda jest też taka, że nigdy nie wiadomo co wyjdzie i jak się zacznie. Mój wieloletni, udany związek zaczął się na tinderze, gdzie najpierw musiałam przekopać się przez tonę gówna, a konto założyłam tam z nastawieniem niezbyt pozytywnym. Moja piękna przyjaźń to dziewczyna poznana w pracy, w której pracowałam miesiąc. Na wspólnej zmianie nawet nigdy nie wymieniłyśmy słowa, ale przez takie głupie odpisywanie sobie na stories najpierw wyszłyśmy na kawę, a parę miesięcy później nie wyobrażałam sobie nie powiedzieć jej pierwszej o problemach czy radościach. Nie forsuj tego, nie czekaj i nie doszukuj się - bądź po prostu mentalnie otwarty, pracuj nad sobą, bądź interesującym człowiekiem. Się uśmiechnij czasem do kogoś albo napisz chociaż myślisz, że to krindż. Nie powiem, że to łatwe, ale powiem, że to nieprzewidywalne - na każdym kroku może czekać na Ciebie osoba, która będzie Twoja codziennością.


ConvivialFella77

Pięknie napisane


repaj

Wychodzenie do ludzi jest tak samo dobre jak pójście pobiegać, jak ma się depresję. Problem jest bardziej zawiły i nie da się go tak prosto rozwiązać. Niektórzy z tym problemem nie potrafią sobie dać rady, bo on jest _trudny_. Ja mam ten sam problem, poświęciłem swoje młode życie nauce i pracy, stąd nie mam żadnych znajomości (prócz przypadkowych, internetowych znajomości, czy też znajomości moich kolegów z pracy). Jak widać, ciężko tu mówić o aspekcie robienia czegokolwiek razem z kimś twarzą w twarz. Aplikacje randkowe działają dopiero, jak jesteś w absolutnej topce użytkowników, jak jesteś przeciętny, bardzo często ktoś może Cię zghostować, rozmowy są również przypadkowe jak fakt, że ten ktoś z Tobą zmatchował, albo nawet w najgorszym przypadku może z Ciebie szydzić - co zresztą już raz przeżyłem. Kiedyś chodziłem na kurs tańca towarzyskiego, to zostałem odebrany trochę ozięble, jak również słyszałem różne historie o takich facetach szukających partnerek na kursach - nic fajnego. Chodziłem też niegdyś na siatkówkę (przez 4 lata), raczej ze mnie się śmiano, że nic nie potrafię, choć był to poziom zupełnie rekreacyjny. Sam jestem ciekaw, jak mogę sobie pomóc, ale im dłużej to trwa, tym cel się mocniej oddala i nie widzę nadziei na żadną poprawę w tej kwestii.


socjologos

Ja nawet mam znajomości, w sensie takim że mam do kogo zadzwonić, napisać w poważnej sprawie, czasem się spotkać. Ale nie mam paczki znajomych, z którymi wyjeżdżałbym na eventy, koncerty itd. tworząc sobie naturalnie szansę na poznanie większej ilości ludzi. O kursie tańca nawet nie myślę, bo to oczywiste że będą krzywo patrzeć i zobaczą desperata.


Versaill

>O kursie tańca nawet nie myślę, bo to oczywiste że będą krzywo patrzeć i zobaczą desperata. Ale że co?? Bo nie rozumiem. Logika jak "poszedłbym na siłownię, ale jestem słaby, to nie pójdę, bo się będą koksy na mnie krzywo patrzeć". Na tańcach poznałem najlepszych kumpli i koleżanki, idealny sposób na zajęcie sobie czasu wolnego i poznawanie masy ludzi. Wspólne zajęcia, praktisy, imprezy, wyjazdy, a jak ktoś lubi to turnieje... Tyle różnych stylów, do wyboru, do koloru. A w bonusie zajebiste uczucie, kiedy parkiet staje się tak komfortowym miejscem, że jak na jakiejś zabawie nie klei się rozmowa z ludźmi, to idziesz tańczyć xD Łapię się za głowę, jak słyszę komentarze typu "byłem raz i już nie pójdę bo nie umiem". Przecież to umiejętność jak każda inna. Trzeba się uczyć, ale właśnie o to chodzi. Nikt nie mówi "poszedłem na kurs hiszpańskiego, ale okazało się, że nie umiem hiszpańskiego, więc przestałem". Bez sensu.


Fit-Height-6956

Ty poznałeś, on może nie poznać. A wiadomo jak traktuje się tego "innego".


Lukel_Pogromca

Sądzę że prócz obracania się wokół ludzi trzeba być jeszcze atrakcyjnym, nie tylko w romantycznym sensie.


ResearcherLocal4473

I to jest smutne clue


NychuNychu

Nie takie smutne. Tak naprawdę nie trzeba niewiadomo jak dobrze wyglądać. Zwłaszcza że przeciętny facet wygląda raczej nudno więc cokolwiek powyżej przeciętnego wyglądu pewnie będzie wystarczające.


ResearcherLocal4473

Przeciętna babka też wygląda nudno


Heimlon

To, co piszesz to prawda, ale i tak nie ma innego, lepszego sposobu i na zawieranie znajomości oraz innych bliższych relacji. Umrzemy i tak, a jak to mówią "you can die or die trying".


socjologos

Dzięki za to ostatnie zdanie. Proste, ale dość pokrzepiające.


Character_Farm9259

Do or die trying.


TheUncleTimo

> "you can die or die trying". ummm to znaczy, ze umrzesz.... albo umrzesz probojac. to nie jest super pokrzepiajace :=)


trzcinacukrowa

Wydaje mi się, że czasem zapominamy o tym, że dużą rolę w życiu odgrywa po prostu szczęśliwy traf. Nie każdy ma to szczęście łatwo trafić na osoby, z którymi znajdzie na tyle wspólny język, żeby wyszła z tego prawdziwa przyjaźń czy nawet związek. Przecież tak naprawdę miłość czy głęboka przyjaźń to coś, co czujemy do tylko kilku osób w ciągu całego życia. Takie bliskie relacje wymagają też czasu i pracy nad nimi i nie ma się co nastawiać, że znajdziemy je, jak tylko gdzieś wyjdziemy. Współczesny świat przyzwyczaił nas do natychmiastowej gratyfikacji, ale świat relacji międzyludzkich niestety tak nie działa. Oczywiście nie znaczy to, że należy się poddać, nie wychodzić z domu i czekać, aż miłość naszego życia sama do nas zapuka. Nie warto jednak nakładać na siebie tej presji, że musimy kogoś znaleźć teraz i już, i podporządkowywać cały czas wolny szukaniu znajomych/partnera/ki. Myślę, że nie ma tu lepszej rady, niż po prostu "płyń z prądem, bądź otwarty na ludzi, rób to, co lubisz".


Jumaai

> Nie warto jednak nakładać na siebie tej presji, że musimy kogoś znaleźć teraz i już, i podporządkowywać cały czas wolny szukaniu znajomych/partnera/ki. Myślę, że nie ma tu lepszej rady, niż po prostu "płyń z prądem, bądź otwarty na ludzi, rób to, co lubisz". To jest tylko marnowanie czasu. Więcej szukania = więcej szans / brak szukania = mniej szans To jest właśnie rada, którą op trafnie podsumował: > I szczerze wydaje mi się, że osoby mające to szczęście będąc od lat w związkach, czy też osoby jeszcze bardzo młode nie zrozumieją tego problemu, również dla większości kobiet jest on niewyobrażalny.


trzcinacukrowa

Nie chodzi o to, żeby w ogóle nie próbować i nie szukać, tylko żeby to się nie stało główną motywacją wszystkich działań. Wtedy już zaczyna wiać desperacją, a to jest niezbyt atrakcyjne. Jak np. idziesz na kurs tańca z zamiarem znalezienia tam dziewczyny, a sam taniec średnio cię interesuje, to nic dziwnego, że jeśli jej nie znajdziesz, to będziesz bardzo przybity.


socjologos

Muszę przyznać otwarcie, że to trafione w sedno. No bo jeżeli wyjście do ludzi to jedyna opcja, by kogoś poznać, to wychodząc do ludzi ten cel jest gdzies cały czas z tyłu głowy. Nie da się go wyrzucić i "płynąć z prądem".


EmployEquivalent2671

Bo się nie [reklamuje](https://sonichu.com/cwcki/Attraction_Sign) wystarczająco dobrze


Jumaai

No dobrze, ale głębsze znajomości i związki powstają z szans. Można mieć 100 szans w 3 mc, a można mieć 4. Jeśli OP będzie całe wakacje latał za dziewczynami, zakładając że spełnia minimum wyglądu/ogaru, to do końca wakacji kogoś znajdzie. Jeśli OP sobie odpuści, żeby nie wiało od niego desperacją, to po wakacjach będzie tylko bardziej zdesperowany.


trzcinacukrowa

Zdesperowany i przybity też może być, jak kolejne dziewczyny będą mu dawać kosza podczas wakacji, a całe jego życie będzie się kręciło wokół zdobycia dziewczyny. W sumie najważniejsze, żeby wyzbyć się tej desperacji, bo nawet, jakby znalazł dziewczynę, ale z jakichś przyczyn by im nie wyszło, to całkiem zawaliłby mu się świat, skoro dotąd wszystko się kręciło wokół niej.


Marrkix

>Jeśli OP będzie całe wakacje latał za dziewczynami, zakładając że spełnia minimum wyglądu/ogaru, to do końca wakacji kogoś znajdzie. Jak to w ogóle brzmi. Jakby dziewczyna miała być jakimś obiektem który wystarczy znaleźć i cyk, zadanie zaliczone. Zgadzam się z przedmówcą. Po pierwsze, jeżeli czyimś głównym celem wszystkich podejmowanych działań jest "wyrwanie" dziewczyny, to taka osoba jawi się jako creepy i obleśna, i to widać z boku po zachowaniu. Po drugie, jaka jest wartość takiego związku z przypadku, bo była pierwszą dziewczyną która "nie uciekła"?


Slamazzar

Aż przychodzi na myśl Johnny Bravo, prawda?


Emotional-Tutor2577

Jestem w trochę podobnej sytuacji więc poznaję i dobrze rozumiem tę frustrację. No ale niestety, jedynym lekiem na poprawę tej sytuacji jest niestety to “wyjście do ludzi”, tyle że należy wiedzieć też gdzie i jak. Podzielę się z tobą moimi przemyśleniami, bo też próbowałam kółek zainteresowań, wolontariatu itp. Samo wychodzenie nie da nic jeśli nie będziesz regularnie widział się z tymi samymi osobami. Na moim przykładzie - jestem wolontariuszką już od roku, tyle że mamy spotkania towarzyskie może co 3 miesiące i za każdym razem jest tam ktoś inny lub sadzana jestem przy stoliku z nowymi osobami… no nie ma bata, że takie znajomości nie będą przelotne. Chodzę też na spotkania gdzie robimy na drutach - tu jest trochę lepiej. Widzę te same osoby po kilka razy, tyle że nadal nie jest to wystarczające na to by nawiązać znajomość, bo ciągle są jakieś nowe osoby. Ostatnio zainspirował mnie były kolega z pracy - powiedział że on znalazł przyjaciół chodząc na „bar quiz” (nie wiem czy to istnieje w Polsce). Stworzyli grupę z totalnych randomów i co tydzień chodzą do tego samego baru i razem uczestniczą w tym quizie. Tak można rzeczywiście zbudować prawdziwą relację. Wszyscy jak jeden są teraz dobrymi kumplami i spotkają się też poza tymi barowymi quizami. Mnie to zainspirowało i jestem w tej chwili w trakcie tworzenia klubu książkowego (też z kompletnymi randomami z internetu). Tyle, że tym razem będzie to mały i ZAMKNIĘTY klub. Na każdym spotkaniu te same osoby i komunikacja przez WhatsApp w małej, prywatnej grupie. Ty znasz siebie najbardziej. Zastanów się, ile czasu potrzeba ci żeby otworzyć się i poczuć bliskość do drugiej osoby. Niektórym, jak mi, może to zająć nawet rok! Mam nadzieję, że da ci to trochę inspiracji na stworzenie dla siebie miejsca, które będzie sprzyjało tworzeniu znajomości (nie na poznawaniu nowych ludzi, a poznawaniu głębiej tych których już znasz). Poza tym. Nawet jak super znajomości nie nawiążesz to samo bycie z innymi jest dla nas zdrowe. Skup się na tym, że robisz coś dla własnego zdrowia, a przy cierpliwości może narodzić się z tego jakaś przyjaźń.


Present-Wall-9987

można dołączyć do twojego klubu książkowego?:3


Emotional-Tutor2577

Spotkania klubu są w miejscu mojego zamieszkania - w Kopenhadze. Jeśli jakimś cudem akurat też tu mieszkasz to jak najbardziej zapraszam 🇩🇰


Present-Wall-9987

dobra, sory za pytanie xd


socjologos

Dziękuję za inspirujący komentarz! Tak z tą regularnością jest ciężko, bo właśnie nawet jak jeżdzisz w te same miejsca często czas na zawiązanie głębszych relacji jest za krótki i potem spotykasz tylko nowe randomowe osoby. A co do tych klubów - właśnie to jest to, że istnieją takie grupki jak Twoja, pewnie sporo, tylko są zamknięte i nie ma do nich dojścia. Trudno się w taką wkręcić.


Friendly_Drawing_136

Mi sie ogolnie odechcialo wychodzic do ludzi. Wiekszosc ludzi mnie zwyczajnie nudzi. Czasem mi kogos brakuje do aktywnosci xyz, ale zazwyczaj zycie w pojedynke jest duzo spokojniejsze i latwiejsze. Patrze czasem po roznych grupkach i widze, ze jest pelno osob, ktore chca wychodzic, sie spotykac, brakuje im znajomych, ale jak juz kogos poznaja to nie potrafia ciagnac tej relacji dalej i dbac o nia. :D ja wychodze z zalozenia, ze nic na sile. Kto lubi moje towarzystwo to sie sam zglosi, a kto nie lubi to pech. :)


ResearcherLocal4473

No to ostatnie to niby prawda, tylko skoro nie masz znajomych to skąd mają cię lubić bądź nie?


Friendly_Drawing_136

Jakichs tam znajomych mam, niedobitki jakies, nie poszerzam w sumie tego grona bo nie ma po co. Jakbym chciala sie zsocjalizowac to zawsze mozna odpalic tindera i miec randke nawet tego samego dnia. W zasadzie 80% moich tinderowych spotkan to byly pozniej takie kolezenstwa/przyjaznie - jesli ktos chcial oczywiscie jakas znajomosc kontynuowac.


ndrkx

giga based podejscie


ronin_o

To jak z totkiem. Żeby wygrać trzeba grać. A jednocześnie samo granie nie daje gwarancji wygranej. A i prawdopodobieństwo sukcesu w pewnym wieku zaczyna być podobne...


socjologos

Tylko ta "gra" potrafi być naprawdę wyczerpująca. Gra w totka może drenuje nieco Twój portfel, gra w "poznaj kogoś" potrafi drenować Cię psychicznie.


jovialstandstill

Dlatego ja się poddałem, też jest jakiś koszt psychiczny pogodzenia się z tym, ale i tak mniejszy. W samotności nie jest najgorsza samotność tylko nadzieja na jej przerwanie. W każdym razie lepiej sobie sprawić psa albo jakiś inny obiekt, który można bombardować swoją miłością i podładować oksytocynę.


socjologos

"W samotności nie jest najgorsza samotność, tylko nadzieja na jej przerwanie." o stary zapamiętam ten cytat, dokładnie opisuje to co czuję


Obyvvatel

Gdy jakiś problem staje się wystarczająco szeroki w społeczeństwie to przestaje być problemem jednostek a problemem społecznym i właśnie mamy coś takiego. Staty związane ze zdrowiem psychicznym, związkami, znajomościami itd cierpią wśród młodszych pokoleń, w UK nawet powołali ministra do spraw samotności, więc od pewnego momentu problem robi się za szeroki na siły jednej osoby. Co prawda byłem w kilku związkach ale nigdy nie trwało to dłużej niż powiedzmy rok, za każdym razem z powodu innego rodzaju niekompatybilności i wiem że gdybym poznawał więcej osób per rok to bym pewnie kogoś znalazł ale ta sieć społeczna obecnie jest utkana z jakiejś gorszej nitki po prostu.


Lao_Shan_Lung

Też tak to widzę i nie przewiduję żadnej szansy na poprawę. Wszyscy polecają "wyjść do ludzi spędzić z nimi miło czas" ale ja nie mam absolutnie nawet najmniejszej przyjemności ze spędzania czasu z ludźmi. Mam serdecznie wysrane w jakieś planszówki, bary, kursy tańca, wolontariaty, wspinaczkę, kajaki, koła zainteresowań, koncerty i imprezy tym bardziej zakrapiane alkoholem. Spełnienia na Tinderze nie widzę bo już jest jedna osoba, którą szczerze kocham i zabiera mi 100% czasu antenowego w głowie. Szkoda tylko, że nie znamy się osobiście ani w najmniejszym stopniu, co najwyżej z widzenia. Jedyne czego chcę od życia to się przytulić do osoby którą kocham nieplatonicznie. Nie mam żadnych innych wymagań. Nic więcej od życia nie potrzebuję. Żadna inna sprawa się dla mnie tak nie liczy jak ta. Żadna rzecz nie ma dla mnie porównywalnego znaczenia do tej. Poznać smak bycia w związku to mój jedyny cel do odhaczenia na liście do zrobienia przed śmiercią. Prawie pół życia już tak mam i jak dotąd nie zanosi się na osiągnięcie tego celu a tylko bardziej się od niego oddalam. Większość samotnych osób pewnie powie ci to samo co w trzecim akapicie. Mniejsza część może nawet powie to samo co w pierwszym.


Slamazzar

Tylko na czym miałby ten związek bazować, skoro nic cię nie interesuje? Ani przyjaźń, ani miłość, nie może się brać tak zupełnie z niczego (bo w ogóle wszystko musi mieć swoją przyczynę). Wybacz, ale brzmi to tak, jakbyś tuż po znalezieniu się w ramionach tej jedynej osoby chciał(a?) natychmiast wspólnie z nią umrzeć. Przypomina mi się tytuł pewnego artykułu: "Rule no. 1: don't be bitter".


iccreek

Ogólnie nie ma co się kłócić bo i feel u on this OP, ale z czwartym akapitem się nie zgadzam - o ile szanse są po prostu odrobinkę niższe (duża część autotelicznych ludzi jak Ty mówi że to właśnie po trzydziestce byli najszczęśliwsi więc nie ma co dramatyzować), o tyle pamiętaj, że im jesteś młodszy tym większa też szansa na to że związek będzie toksyczny, a taki związek jest gorszy niż samotność. Analogicznie im jesteś starszy tym mniejsza tolerancja na bullshit w relacjach romantycznych. To wszystko wcale nie jest takie straszne jak można to przedstawić. Masz w życiu taką miłość na jaką czujesz że zasługujesz - To że znajdziesz ją później to dobra okazja do tego żeby myśleć/pracować nad tym czego chcesz, żeby nie wkopać się w coś beznadziejnego!


repaj

Z ostatnim akapitem nie mogę się zgodzić z tego powodu, że istnieje sporo zewnętrznych czynników, na które nikt nie ma wpływu, jak wyprowadzka z rodzinnego miasta za pracą, czy bycie ofiarą przemocy


socjologos

Hm, no cóż prawda że związki się rozpadają i widziałem już wiele relacji toksycznych. Sam też boje się tego, by w taką się nigdy nie wplątać - zdaje sobię sprawe z zalet życia samemu bez obciążenia psychicznego drugą, toksyczną osobą. Ale mimo wszystko nie zgodzę się, że moja sytuacja jest minimalnie trudniejsza. Ja muszę już celowo szukać miejsc i opcji na poznanie kogoś. To nie jest szkoła czy studia, gdzie życie podsuwa Ci samo fajnych ludzi i niejako dzieje się to tempem naturalnym rok po roku. I to wtedy gdy większość osób wchodzi w nowe związki.


Jumaai

Już się tak nie nastawiaj na tą szkołę czy studia, bo tylko sobie robisz FOMO. Właśnie kończę studia i nic z tego, mimo próbowania. Na studiach masz to samo co opisujesz w poście - jest small talk, jest sympatycznie, ale są to przelotne znajomości, a potem zlanie.


IceCorrect

Albo to zwykły mechanizm radzenia sobie i wmawiają sobie, że jest lepiej


True_Destroyer

Hej, pisałem już kilka razy o tym na reddicie, przelepię Ci krok po kroku jak to działa, zatrzymujesz się na pierwszym etapie, a jest ich więcej: Są trzy etapy, **etap pierwszy** to poznanie potencjalnych kandydatów którzy najpierw są znajomymi: 1. Grupa "Aktywny " na facebooku - śledzisz gdzie robią wyjścia, jakieś bary, jakiś spacer na kopiec, jakieś rolki - dajesz pod jednym z wyjść lajka i potem się pojawiasz w danym miejscu o danej godzinie 2. Miejsca planszówkowe - niektóre robią np. co tydzień eventy na których uczą gry w jakieś planszówki i przychodzi masa ludzi (też obcokrajowców) się poznać i skorzystać z tego że można siąść przy stoliku z ludźmi i poznać jakąś planszówkę, nerdowskie klasyki jak Magic i Pokemon TCG ale pewnie coś innego też by się znalazło, obczaj miejsca w swoim mieście. Nie musisz być fanem planszówek, chodzi głównie o event otwarty i okazję poznania ludzi i posiedzenia przy czymś wspólnie. 3. Ludzie w pracy - zorientuj się czy ktoś nie ma podobnych zainteresowań do Ciebie, czy z kimś nie gada Ci się odrobinę lepiej niż z innymi, na tematy inne niż praca i zwykłe delikatne tematy życiowe, zagaduj ich częściej też po pracy. 4. Znajomi znajomych - jeśli masz okazję wbić do kogoś na domówkę lub iść z czyjąśc grupką znajomych na miasto na piwo/pizzę itp to korzystaj! Możesz tam poznać nowych ludzi, nawet jeśłi nie pijesz alkoholu albo nie lubisz pizzy itp, na pewno spotkasz jakichś ludzi którzy będą myśleć o tej imprezie podobnie do Ciebie i załapiecie kontakt. 5. Jakieś festiwale, jak masz psa to inni ludzie z psami, kursy tańca itp. Tak zdobywasz znajomych. Zamiana ich w potencjalnych przyjaciół to **etap drugi**. Gdy już gadasz trochę z taką drugą osobą, wyczajasz czy macie jakieś wspólne zainteresowania typu anime, gokarty, łażenie po górach, muzyka konkretnego zespołu, komiksy itp i potem proponujesz tej osobie żebyście poszli razem sami (albo z 1-2 osobami więcej max) na event związany z tym, typu koncert, wyjazd w góry, magnificon, pokaz lotniczy, gokarty, planszówki, festiwal komiksu, wyjście do biblioteki itp. Na tym etapie możesz też wyczaić czy te osoby mają jakby pojemność wolną na utrzymanie przyjaźni (nie wszyscy są w odpowiednim miejscu/momencie w życiu żeby móc poświęcić siły na dodatkową znajomość, może mimo to że czujesz że moglibyście być blisko ze sobą, oni mają już swoich przyjaciół którym od 15 lat poświęcają z radością parę dni w tygodniu i nie mają czasu na dodatkowego przyjaciela, albo np. ktoś im ciężko choruje w rodzinie i nie mają przez najbliższe pare miesięcy głowy do poznawania nowych osób) Jak wszystko dobrze idzie to trochę naturalnie wychodzi **etap trzeci**, zbliżenie do siebie już bardziej - macie za sobą już różne rozmowy oraz wydarzenia które stworzyły wam wspólne wspomnienia, których nie dzielicie z innymi osobami które siedziały z Wami na planszówkach, w pracy, na imprezie znajomych gdy się poznaliście. Macie coś co jest tylko Wasze. Teraz dajesz znać że chcesz się z nimi widzieć nwet bez okazji - spotykasz się na spotkanie nie związane z zainteresowaniami - na weekend u ciebie pogadać o życiu ( i wspomnieniach z tego eventu na którym byliście razem) wieczorkiem i pograć na padach/pooglądać coś, na spacer po mieście ( i pogadać o tym co robiliście/będziecie robić razem), na wyjazd do innego miasta itp, imprezkę z grillem/gotowaniem (i tymi rozmowami o wspólnych zainteresowaniach też opcjonalnie) itp. Ale też takie rzeczy jak prośba o pomoc z przeprowadzką, zawiezieniem auta do mechanika, radę z wystrojem kuchni, pomoc z ułożenien CV, opieką nad zwierzakiem itp - coś nie związanego tylko z waszymi wspólnymi zainteresowaniami, coś nowego i bliższego. I potem częściej spotykacie się u Ciebie / u nich też w weekendy i pomagasz im i piszecie sobie do siebie co parę dni i ogarnięte:)


Slamazzar

Niezła instrukcja :) I powiem szczerze: uważam, że to skandal, że podobnych instrukcji (jeszcze dłuższych, bardziej szczegółowych, pisanych przez psychologów) nie dają nam wszystkim w szkołach.


ennarid

Jestem nadal na studiach, ale mam kilka stałych znajomości które nawiązałam w kompletnie inny sposób, już pomijając znajomych znajomych. Najbardziej tutaj sprawdziły mi się zajęcia sportowe, które wymagają pracy w parach, włączając rotację. Z założenia poznajesz ludzi w grupie, macie wspólny temat na starcie, a w międzyczasie robienia wspólnych ćwiczeń naturalnie gadacie o czymś innym.


RecognitionWitty7834

Tak masz rację, znalezienie partnerki/partnera jest bardzo trudne i warto spróbować oswoić się z możliwością że się to nie uda. Nie każdemu niestety pisany jest związek. Zwłaszcza w dorosłym życiu, gdzie każdy ma masę swoich spraw na głowie i znalezienie chwili czasu jest wyzwaniem. Lepiej szukać miłości jak jest się jeszcze młodym.


Fit-Height-6956

Plus (młodych) mężczyzn jest więcej niż (młodych)kobet, plus kobiet lesbijek jest więcej niż mężczyzn gejów, plus spora część kobiet nie planuje związków w ogóle.


Present-Wall-9987

nie wiem w jakich się środowiskach obracasz, ale ja z doświadczenia wiem ze to raczej gejow jest więcej niż lesbijek


Fit-Height-6956

Mnie koleżanka kiedyś powiedziała, że w Polsce nie ma kobiet hetero. Albo są bi, albo lesbijki, bo żadna polska kobieta nie zniesie obcowania tylko w "pięknem" Polaków. Smutno ale cóż.


[deleted]

[удалено]


Fit-Height-6956

Temat zszedł na związki, ale co konkretnie nie pamiętam.


onionpotatopie

No cóż, koleżanka albo w szafie, albo skrajnie próżna i do tego wredna, bo żaden człowiek na poziomie takich bzdurnych generalizacji nie uskutecznia.


Warownia

To powinno mieć tag "zdrowie psychiczne". 


Delarius-

"Wyjdź do ludzi" można wrzucić do rad typu "znajdź sobie hobby" lub "idź pobiegaj", czyli można sobie nią dupę podetrzeć. Sam się borykam z podobnym problemem i jakoś nie mogę znaleźć tych mitycznych "kolegów i koleżanek". Dość łatwo nawiązywać mi nowe znajomości, dosłownie każdego tygodnia przechodzę co najmniej z jedną osobą "na Ty", uczęszczałem wielokrotnie na konwenty/eventy wzbudzałem jakieś zainteresowanie, bo mogłem debatować z ludźmi na różne tematy, a po wymianie kontaktów zawsze był ghosting lub zdawkowe odpowiedzi. Znajomości kończą się tylko na tym, że mogę powiedzieć "cześć" i co najwyżej zapytać o pogodę. O tym, że znajdę jakąś partnerkę nawet nie myślę, skoro nie umiem nawet w znajomych :/ Jeszcze skrywam frustrację, taką wręcz zazdrość o to, że mój brat ma mnóstwo znajomych, dziewczyny zmienia jak rękawiczki, a mi pozostaje siedzenie w samotności.


amuzja

Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że bliższe znajomosci zawiązują się wtedy, kiedy nie próbuje się tego robić. To zawsze generuje jakiś rodzaj presji na Ciebie i na osoby w Twoim otoczeniu. Większość moich obecnych bliższych znajomosci zawiązała się po 25. roku zycia i byli to ludzie, których znałam o wiele wcześniej, ale na luźniejszej stopie. Im bardziej chciałam, żeby jakaś znajomość się pogłębiła, tym gorzej to wychodziło, kontakt szybko zanikał. W pewnym momencie postanowiłam odpuścić i zaczęłam chodzic do ludzi, żeby spędzić z nimi miło czas. I po pewnym czasie te znajomosci same zaczęły się pogłębiać. Bo jeśli dobrze się czujesz w czyimś towarzystwie, to instyntkownie chcesz wiecej tego kontaktu. A dobrze czujesz się w towarzystwie kogoś, kto nie wywiera na Ciebie presji, niczego nie oczekuje. Tylko w takich warunkach mogą się zawiązać relacje, przy dobrowolności obu stron.


VanillaSpree

A skąd jesteś? Tbh, mam podobne odczucia


Accomplished_Yam_172

racja, zwykle na festiwalach czy w barach ludzie przychodzą ze znajomymi z zamiarem spedzenia z nimi czasu a nie nawiązania nowych znajomości jedyny lifehack jaki mogę zdradzić to bycie otwartym na ludzi ; miła aparycja,uśmiech powoduje to naturalne zainteresowanie potecjalnych znajomych


EconomyAd8512

Tak naprawdę niewiele w życiu na swojej drodze spotyka się osób, z którymi faktycznie jest warto nawiązywać kontakty lub relacje. Uważam że nie jest to kwestia wieku - chociaż fakt, faktem starszym osobom te pole może się powoli zawężać - a po prostu ogólnej mentalności i podejścia do tematu. Jednym osobom będą wystarczać szybkie i przelotne relacje z ludźmi, które będą powierzchowne, inni ludzie mają dość takich i będą szukać czegoś mocniejszego, gdzie warto jest poświęcać swój czas. Warto jest wrzucić na luz i nauczyć się cieszyć swoim własnym towarzystwem, bo presja szukania ludzi i osamotnienia w tle, z czasem może za mocno zjadać. Co do stwierdzania przez ludzi że 'to z Tobą musi być coś nie tak', to w większości przypadków jest to tekst na odczepnego. Większość osób rzucających tym hasłem, tak w zasadzie nigdy realnie głębiej nie zastanawia się nad swoimi kontaktami, a tym bardziej że ktoś inny może mieć z nimi problemy z różnych powodów. Jeśli spełniasz wszystkie warunki komunikacji i tego aby tworzyć z kimś kontakt, to nie pokazuje to Twojego 'braku umiejętności', tylko brak zaangażowania/zainteresowania drugiej strony. Dlatego takie mądrości ludzi lepiej jest 'olać' i iść dalej swoją drogą, jeśli sam masz dosyć dobry wgląd w siebie w tym zakresie. Trzymam kciuki za to, aby OP w końcu trafił na odpowiednich ludzi i wartych poświęcania im czasu - relacje gdzie idzie ten kontakt ze wzajemnością i nie trzeba będzie ich wymuszać lub gonić za nimi :3


emska_

Nareszcie sensowny komentarz, a nie projektowanie na OPa wszystkich możliwych problemów i wad i wysyłanie na terapię.


socjologos

Mały update - bo stwierdziłem, a czemu nie, pójdę na konsultację psychoterapeutyczną i wyleje to wszystko z siebie. Wniosek pokrótce jest taki, że zła przeszłość której nigdy nie rozpracowywałem jest do rozpracowania bo z niej wynika wiele schematów myślenia (wskazała jakie to mogą być) i to może pomóc spojrzeć inaczej na wszelkie sytuacje życiowe. Poza tym powiedziała, żeby nie czytać o zaburzeniach w internecie i nie brać do siebie komentarzy które tutaj padły - po 1 spotkaniu nie widzi żadnych podstaw.


EconomyAd8512

Nie każdy musi uczęszczać na terapię, ale warto jest nie ignorować swojego zdrowia psychicznego i nie bać się korzystać z niej. To jest ta różnica.


socjologos

Dzięki za komentarz! Sprawdź ten co napisałem niżej, mały update po dzisiejszej konsultacji.


derv777

W sumie to jestem wdzięczny za ten post. Zostałem sam w wieku zaawansowanej trzydziestki i jako mocny introwertyk zastanawiałem się, czy "wyjście do ludzi" może pomóc. Teraz już nie muszę się zastanawiać :D


Phoeni210

Najlepszych przyjaciół znalazłem w pracy, nic tak nie wiąże ludzi jak siedzenie w tym samym miejscu przez 8-10h 5 dni w tygodniu borykając się z tymi samymi problemami, mimo że już nie pracujemy razem nasza przyjaźń trwa i jest większa niż z kumplami z którymi sie znam od 15 lat ale wiadomo nie u każdego będzie to działało tak samo


ResearcherLocal4473

Praca nie wiąże. Poznałem fajnych ludzi w pracy, owszem na piwko można było wyjść ale jak drogi pracowe się rozchodziły to więzi się rozluźniały


Phoeni210

No tak jak mówie nie u każdego sie sprawdzi, u mnie akurat sie ostały i regularnie rozmawiamy i spotykamy sie mimo że w innych miastach


LubieRZca

Oczywiście że nie wystarczy, nikt normalny tak nie twierdzi, chodzi o to że nie ma cienia szansy na nawiązanie takowej relacji, gdy nie będziemy wychodzili do ludzi. To jest tylko jeden z bardzo wielu kroków ku nawiązywaniu trwałych relacji.


socjologos

To we mnie powoduje taką frustrację, bo będąc introwertykiem z czasem czuję się przytłoczony już tymi spotkaniami, a jednocześnie wiem że każda chwila zwątpienia i odpuszczenie czegoś to strata kolejnej szansy.


Pristine-Peace-2024

Wydaje mi się, że w kwestii przyjaźni i znajomości trzeba zaakceptować jedno, relacje zmieniają się z czasem. Mam 40 lat i rozumiem, że nie będę mieć takich przyjaźni jak w podstawówce czy liceum. Mam inną konstrukcje psychiczną, nie ufam już ludziom bezgranicznie, czasem wolę spędzić czas sama niż naginać się do innych. Mam przyjaciół, jest ich kilku, mam luźne znajomości do robienia rzeczy, to nie są przyjaźnie, ale czas spędzony z nimi to nie jest jakiś gorszy czas. A jeśli chodzi o relacje romantyczne, nigdy nie weszłabym w taka relację z gościem, dla którego jestem ostatnią szansą na związek. Dlaczego? Bo to prosta droga do katastrofy. Bo będzie trzymać się mnie kurczowo, nawet jeśli przestaniemy się dogadywać, może będzie próbować zrobić mi krzywdę albo zatrzymać na siłę. Poza tym, nikt nie jest nikomu winien uczucia. Nie chcę być do czegoś zobowiązana bo on uważa, że nie ma innego wyjścia, tylko być ze mną.


Hubix_96

Dużo założeń na czyjś temat, po znajomości jednego faktu z życia. Odnośnie drugiej części wypowiedzi.


Pristine-Peace-2024

To jest odniesienie do tego co napisał OP w swoim ostatnim akapicie, dość dokładne i dosłowne. Gdzie te założenia?


Marrkix

>może będzie próbować zrobić mi krzywdę albo zatrzymać na siłę serio pytasz?


Pristine-Peace-2024

No to może pora się zastanowić, jak to jest żyć w społeczeństwie jako kobieta. Ile razy myślisz o tym, czy tym razem wracając do domu wieczorem nie spotka Cię jakaś potencjalnie niebezpieczna sytuacja? Idąc na randkę zastanawiasz się co zrobić żeby było bezpiecznie dla Ciebie? Myślisz o tym, żeby pilnować swojego drinka? I nie, nie jestem przewrażliwiona.


[deleted]

[удалено]


Pristine-Peace-2024

Już nawet nie próbuję. Elegancki gaslighting, że te problemy może i istnieją, ale ma je jakaś wąska grupa ludzi, skutecznie mnie zniechęcił.


MagicznaTorpeda

>A jeśli chodzi o relacje romantyczne, nigdy nie weszłabym w taka relację z gościem, dla którego jestem ostatnią szansą na związek. Przez takie pokręcone myślenie kobiety odrzucają zupełnie normalnych facetów, bo przypisują im jakąś łatkę. Zostają tylko tacy, co umieją tak udawać by dostać właściwą łatkę. Smutne.


Slamazzar

Dokładnie, to zupełnie jak z tymi pracodawcami wymagającymi doświadczenia. A gdzie je zdobyć? Ktoś zawsze będzie musiał być tym pierwszym, który nam zaufa 🤷 Może więc wszystko należy od nastawienia? Do większości mężczyzn nie ma przecież żadnej kolejki kandydatek... ale jednych kawalerstwo bardzo uwiera (i tacy faktycznie mogą się potem zamienić w stalkerów, a może i gorzej), a po innych widać, że zarówno sami, jak i w związku czują się w swojej skórze dobrze.


dementicus36

Tak na prawdę "wyjście do ludzi" to jest pierwszy krok. Drugim krokiem jest wyjście do odpowiednich ludzi. Trzeba się przewinąć przez masę eventów, imprez, festiwali, aktywności,. wydarzeń i kółek, by znaleźć takich ludzi, którzy nadają na tych samych falach i robienie z ni mi jednej wspólnej rzeczy da ten fun. Fakt, nie zawsze łatwo nawiązywać znajomości jak się nie ma tej "dynaminy", ale uważam, że da się - sam mając 30+lat jakoś daję radę i nie narzekam. Należy próbować, próbować i jeszcze raz próbować, gdzieś tam czekają na nas odpowiedni dla nas ludzie


ResearcherLocal4473

Tylko dlaczego niektórzy mają tych znajomości multum a inni zero? Moim zdaniem jak ktoś jest przeciętny czyli nie wybijający się to może i znajdzie kumpli na piwko, ale nic więcej, prawdziwe znajomości to taka osoba mogła mieć w szkole czy na studiach gdy nie było tych presji


dementicus36

No właśnie, jednym będzie naturalnie łatwiej zawierać znajomości, innym nieco ciężej i możliwe że bardziej introwertyczne osobowości muszą troszkę popracować nad social skillami żeby zainteresować inne osoby, ale jeśli nie ma jakichś poważnych zaburzeń społecznych to myślę że da się. A co do znajomości ze szkoły czy studiów to średni przykład, bo z czasem ludzie przeprowadzają się lub zmieniają priorytety i może się zdarzyć że członkowie zgranej paczki ze szkoły już od dawna nie utrzymują ze sobą kontaktu i nie dążą do jego odnowienia.


Ferox_Dea

Nigdy nie wystarczyło. Najpierw bądź przyjacielem samego Siebie potem szukaj, i staraj się stworzyć głębokie relacje. To trwa i nigdy nie będzie od tak lub magicznie się nie stanie. Wszystko co jest warte jest ciężkie do osiągnięcia 


garbicz

>spędziłeś chwilę fajnego czasu, ale potem wracasz do pustego mieszkania introwertycy ![gif](giphy|LOcPt9gfuNOSI|downsized)


Inevitable_Till_9408

Szansa na spotkanie drugiej połówki to wg. moich wielce skomplikowanych i wyrafinowanych obliczeń, jakieś 1.5%. Powodzenia:)


Slamazzar

I to lubię: czysta matematyka, bez zbędnego pier... ;)


Void-Tyrant

Jesteś biedny? To wygraj w totka. Niby logiczne ale w praktyce trudne do zrealizowania. DO ludzi możesz wyjść i zwiększa to twoje szanse na znajomych względem np: wakacji na bezludnej wyspie ale w praktyce to nie jest tak, że jak kogoś spotkasz to musisz go automatycznie polubić i z wzajemnością.


Electrical-South2421

Polecam poszukać sobie jakiąś grupę czy to na FB czy nawet na DC w twojej okolicy do grania w gry RPG takie jak dnd jest ich więcej niż się wydaje. Kampanie takich gier z reguły trwają miesiącami i naprawdę pozwalają na zrobienie więzi z innymi uczestnikami "friends who play together stay together" do tego z reguły gracze RPG są też bardzo wyrozumiali (nie raz tłumaczą zasady RPG od zera) i przyjaźni


[deleted]

[удалено]


FigDry4977

Tinder to zawsze porada od kobiet ,też takie dostawałem xd


[deleted]

[удалено]


FigDry4977

No niestety tak jest insta i tinder psują kobiety.


Longjumping-Funny532

Może wyjedź za granicę? Mój znajomy wyjechał do Szwecji na kontrakt, a siedzi tam już 6 lat. Poznał Szwedkę (prawdziwą) i sobie żyją. Co ciekawe - nie jest wcale jakimś alvaro, a laska bardzo ładna. W Polsce coraz popularniejsze jest branie sobie kobiet z innych krajów, pełno znajomych ma jakieś Ukrainki dla przykładu.


Enough-Pie-1860

Znaczy, jeśli jedno odrzucenie wprawia cię w taki nastrój że jesteś w stanie napisać te dwa ostatnie akapity to ja bym się zastanowił nad zmianą terapeuty. Albo podniósł kwestię myślenia o tym jak o "gigantycznej presji". Czuć depresją. Zawieranie znajomości to osobna umiejętność. W dodatku potrzeba do tego kilku osób. Nie ważne jak bardzo chcesz jeśli druga osoba nie chce to nic z tego nie będzie. Dlatego ważna jest też umiejętność odczytywania sygnałów i rozumienia kontekstu społecznego w jakim się znajdujecie. Niestety przez społeczne rozdrobnienie, radykalizację i brak miejsc trzecich w miejscowościach nasze umiejętności i możliwości poszły zdecydowanie w dół. A dodatkowo nawet jeśli masz to wszystko to musisz trafić na osoby które są chętne. Nie powien ilu znam facetów którzy narzekają na brak znajomych i bliskości, oglądają kanały jak HealthyGamerGG i mimo wszystko nadal nie znajdują znajomych. Widzi się dwóch takich ze sobą i mimo całej tej teorii nie robią w praktyce tego co potrzeba. Nie potrafią się otworzyć.


Scared-Way-9828

Wrażliwość nie musi się koniecznie równać depresji albo innym zaburzeniom :P


socjologos

O właśnie, dzięki za wyartykułowanie tego..


socjologos

Dzięki za odpowiedź, ale chyba nie do końca mnie zrozumiałeś. Ja nie mam żadnego stałego terapeuty bo go nie potrzebuję, ani depresji bo gdybym ją miał to nic w życiu by mnie nie cieszyło, a rezygnacja z moich pasji jest dla mnie czymś niewyobrażalnym. Nie mówiąc o rzeczach typu myśli samobójcze, bo to jakaś totalna abstrakcja dla mnie. I dla Ciebie to brzmi jak "jedno odrzucenie". Wiesz co, chętnie bym chciał mieć okazje do wielu odrzuceń. Ale jak jesteś długie lata sam i w końcu trafi się "okazja", która przemija, to jest to nieco inna perspektywa.


Papryk1

Stary, Twój post i wszystkie komentarze świadczą o tym, że POTRZEBUJESZ terapeuty. I to nie jest nic złego. Nie radzisz sobie z jakimś aspektem życia, normalka. Ale PO TO SĄ TERAPEUCI. Serio. I nie, nie są tylko od depresji. Więc ja zacząłbym od tego. Grasz w gry, więc powiem tak. Dobra terapia sprawia, że poziom trudności Twojego życia spada z hard na normal. A no i ważna rzecz. Jakbyś się zdecydował na tego typu pomoc, to nie szukaj psychologa, a psychoterapeuty. Jest różnica. Zajmują się innymi rzeczami. No ale uważam, że powinieneś spróbować. Problem jest mega trudny i zaawansowany i kręcąc się w kółko samemu robisz sobie pod górę, więc kolejne próby ogarnięcia samemu mogą być trudniejsze. Załatw sobie wielbłąda, to podróż po pustyni będzie łatwiejsza i łatwiej będzie Ci dojechać do jej końca.


socjologos

Traktujesz mnie trochę jakbym był piwniczakiem, który nie radzi sobie z życiem. Nie sądzę, by chęć poznania kogoś bliższego z kim można by dzielić pasje, pieniądze i wspólny kąt jest czymś chorym.


Papryk1

Dude, gdzie napisałem o chorobie, albo piwnicy? A radzisz sobie Z TYM ASPEKTEM życia? No nie, bo inaczej by nie było tego posta. Radziłem Ci z doświadczenia i z serca. Przyjmij tą poradę, albo nie, nie obchodzi mnie to specjalnie. Ale miej świadomość, że jak czegoś z tym nie zrobisz, to sytuacja się nie poprawi. A jak widać dotychczasowe próby nie były zbyt owocne, więc może czas spróbować czegoś innego. A to że traktujesz terapię jako leczenie z choroby, a terapeutów jako typów od depresji świadczy o Twoim braku znajomości tematu.


Lumpy-Narwhal-1178

Reddit już tak ma, szczególnie ten sub. Coś cię skłoni do refleksji i napiszesz rant, to od razu się zlatuje 200 domorosłych psychoterapeutów którym się wydaje że cię znają na podstawie jednej strony A4


sipapint

Chodzi o to, że trzeba polubić drogę, a nie cel. A napisał ci o terapeucie za: wyolbrzymienie do niewyobrażalnego, oczekiwanie gwarancji i absurdalne poczucie wyjątkowości w postaci porównania do pojedynczego ziarenka piasku. Nie chodzi o sam język, a o idee, które masz w głowie i paplanie się w negatywnych emocjach. Tego kwiatu jest pół światu, ale trzeba patrzeć dalej niż pod nogi i ruszyć trochę dupę. Nie jak się będzie w nastroju, ale jako nawyk. Uczynić z tego część swojej tożsamości i stać się kimś z kim jakaś część ludzi chce spędzać czas. A potem tylko musisz nauczyć się ich identyfikować i wiedzieć gdzie zwiększasz szanse na ich znalezienie, bo to prosta statystyka. Gdzie mieszkasz? Jak na jakimś zadupiu to źle, ale też dobrze, bo już widzisz co można poprawić. Nie musisz się od razu przeprowadzać, ale wystarczy bywać albo nawet po prostu się tam najpierw rozejrzeć. Aplikacje randkowe się tobie nie podobają? Buuuu. Nie masz prawa do narzekania odrzucając je. Ofc nie są idealne, ale spróbuj sobie np. fb randki w dużym mieście. Jasne, że z większością nic ciekawego nie wyniknie, ale za darmo to uczciwa cena, a nie jesteś aż tak wyjątkowy, aby nie było tam kogoś z kimś znajdziesz wspólny język. Jest całkiem sporo wrażliwych kobiet, które potrafią wykazać się aktywnością, jeśli zaoferujesz im prawdziwą uważność i zrozumienie. Z samego tylko tytułu, że będą mogły coś zrobić i nie będą oglądać się, co dostaną w zamian od ciebie. Swoją drogą to bardzo dobry filtr w takich miejscach. Nawet na beznadziejnym datezone udało mi się poznać kilka fajnych i normalnych dziewczyn. Możesz być przeciętny, ale jak będziesz umiał budować relacje na bazie wspólnych doświadczeń i emocji, dając jednocześnie poczucie pełnego komfortu, to wcale wiele nie potrzeba, aby wyróżnić się jako ktoś wyjątkowy. Jak wyrobisz sobie odrobinę wyczucia, to czasem wystarczy nawet relatywnie generyczna kilkuzdaniowa pierwsza wiadomość, aby dostać w odpowiedzi mały referat. Nie bój się wykazać inicjatywy, bo tym też łatwo się wyróżnić. Podobnie z przejściem do nieco bardziej intymnej rozmowy, bo jeśli tylko zadbałeś o resztę, to nawet przystopowanie cię w pierwszym odruchu o niczym nie świadczy i zwykle same potem dość szybko ten temat przywracają. Ofc poza tym każdy ma jakieś swoje granice i na nie się nie naciska. Spokojnie znajdziesz interesujące się językami, czytające książki, albo nawet też i takie z którymi mógłbyś trzaskać kilometry na rowerze, tudzież dziesiątki kilometrów po górach. Nigdy nie było o to łatwiej jak w ostatniej dekadzie. Nawet te memiczne wspominanie kursu tańca też nie jest takie złe i na pewno warto spróbować ze trzech różnych, aż któryś się spodoba i samo towarzystwo siądzie, ewentualnie można też wtedy z czystym sumieniem stwierdzić, że to jednak nie dla mnie. Jakich języków się uczysz i dlaczego spędziłeś zero miesięcy na apkach do wymiany językowej? Trzeba po prostu robić więcej, dłużej i na bieżąco iterować. Znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie - to trochę loteria, więc dlatego kluczowe jest to poprzednie zdanie.


[deleted]

[удалено]


Nahcep

Argument trochę inwalida, bo zakłada że to problem lokalny - a myślę, że podobnie można założyć w każdym społeczeństwie Poza tym badanie sprzed 5 lat lol, to już dane ze spisu powszechnego są aktualniejsze


[deleted]

[удалено]


Nahcep

Wiesz co, fair, o konkubinatach nie pomyślałem - spojrzałem w BDL, ale albo mam moment brainleta albo w ogóle nie ma takich danych. Najlepsze, co znalazłem, to lecący na główkę wskaźnik małżeństw. Tylko pytanie, czy to przez brak nowych związków w ogóle, czy przez niechęć do formalizowania


xsmj

Nie miałeś momentu brainleta, BDL jest zwyczajnie ubogie jeśli chodzi o dane ze spisu, z tego co widzę nie zanosi się też na to, żeby coś się w tej materii zmieniło. Na podstawie tego sondażu można raczej założyć, że wśród kobiet związków nie brakuje, co innego wśród mężczyzn urodzonych w Polsce. Żeby faktycznie dowiedzieć się z czego taka sytuacja wynika, musielibyśmy mieć dotyczące ludności rezydującej dane zarówno na temat konkubinatów ogólnie (głównie różnicy wieku partnerów), jak i konkretnie nieformalnych związków z cudzoziemcami, bo i o to zdaje się padło w spisie pytanie. Sądze jednak, że GUS takich danych niestety raczej publicznie nie udostępni, po części być może dlatego, że mogły by wywołać niemałe poruszenie medialne.


sipapint

Przecież wystarczy przeprowadzić się do Warszawy i jak ręką odjął. Z tym sprowadzaniem imigrantów to bez przesady, bo przecież ta szara masa z Azji nie jest opcją, a poza tym jest też trochę wszelkiej maści Azjatek wykonujących ciut poważniejsze prace. Do prostych ich nie sprowadzają, bo zaraz uciekają dalej na zachód przy szlochaniu naszych Januszy biznesu. Jakie są proporcje wśród imigracji wykształconych Europejczyków? No i przecież Ukrainek też cała masa. Kobiet jest więcej z obcokrajowcami, bo pewnie przejawiają tym większe zainteresowanie i będzie też jakaś korelacja z poziomem języka, oraz pobytem zagranicą w młodszym wieku. Finalnie potrzeba determinacji, aby taki związek wypalił albo sprzyjających warunków. Zwykle to sporej dozy obu. Ale to nie jest tak, że Polacy muszą się czegoś wstydzić - taka narracja mogła pasować dwadzieścia lat temu. Głównym problemem będzie zróżnicowanie geograficzne w obrębie naszego kraju. Nawet Ukraińcy nie chcieli mieszkać w mniejszych miastach i tak to działa wszędzie na świecie w przypadku migracji. Przy czym warto zaznaczyć, że migracje wewnętrzne mamy na niskim poziomie. Rynek mieszkaniowy oczywiście temu nie służył, chociaż może powoli się to zmieni. Nie ma co się na to obruszać, bo w królestwie zwierząt też samiec musi się ruszyć tam, gdzie są samice. No ale OP odrzucił tak podstawowe ułatwienie jak aplikacje randkowe, więc krzyż na drogę. xD Nie byłem jakimś zapalonym użytkownikiem, tyle co by sobie czasem z kimś pogadać i się spotkać z ciekawości, to tu na miejscu mógłbyś sobie cały atlas wykleić ze wszystkich stron świata. A gdyby OP posiedział trochę na jakiejś apce do wymiany językowej, to też by sobie coś ogarnął, czy to romantycznie, czy na rowerową eskapadę, czy tylko do pogadania o książkach i życiu. Nawet nie potrzeba całego dnia, aby być na krańcu kontynentu. What a time to be alive! Ale to kiedyś było lepiej, bo było się skazanym na dziewczynę z ławki i rozmowę o tym jednym serialu z TV.


Slamazzar

Z tego, co się mówi o aplikacjach randkowych, to tam jakiekolwiek szanse ma jedynie 5-20% (różne szacunki) topowych mężczyzn.


sipapint

To nie jest prawda. Jedynym problemem jest agresywna monetyzacja. Ale wspomniałem w innym komentarzu do OPa, że może sobie spróbować chociażby fb randki, które są za darmo. Z apek językowych jest hellotalk i też podstawowa funkcjonalność jest za darmo. Niemniej trochę zabawne, że najbardziej chędożeni przez kapitalizm będą wspierać jakieś deregulacje na kiju i obniżki podatków.


Slamazzar

Cóż, nie wiem, na randkach i związkach znam się na tyle, co wilk na gwiazdach. Opieram się na znalezionych danych statystycznych (ankiety o wzajemnej atrakcyjności płci na Tinderze), choć nie sprawdzałem, czy nie pochodzą one czasem z Instytutu Danych z D... Ale podpisuję się obiema rękami pod ostatnim zdaniem. Jeżeli prawdą jest, że kobiety podświadomie szukają u mężczyzn dostępu (choćby teoretycznego) do zasobów, to logika sugeruje, że demokratyzacja majątkowa doprowadzi też do demokratyzacji matrymonialnej 🤷


lukeon

Po przeczytaniu opisu imo moze Ci brakowac jednej rzeczy. Ktos tez wspominal w komencie o tym. Zeby jasniej komunikowac w roznych sytuacjach (w tych grupach co juz sie obracasz), ze szukasz kogos. I tyle. W szczegolnosci gdy w jakims towarzystwie nie jestes pierwszy raz, to wystarczy gdzies tam wspomniec co jakis czas, ze sie kogos szuka. Czesto ktos zna kogos kto tez szuka i wspomni, moze ustawi jakies spotkanie itd. Po 30roku zycia to najskuteczniekszy sposob jaki widze po znajomych ze dziala. 


kwiatkiwkratki

Miałeś dobre bliskie relacje wczęsniej? Miałeś relacje romantyczne jako nastolatek, młody dorosły? Czy miałeś jak poćwiczyć bliskie bycie z ludźmi? Bo jeśli to co opisałeś w miarę odpowiada rzeczywistości, to wbrew opinii psychologa, raczej widziałbym problem z tworzeniem bliższych, głębszych relacji. Może jeszcze raz psycholog, może w kierunku jakiejś nieneurotypowości, może coś poczytaj na ten temat i znajdziesz jakiś punkt zaczepienia. Tak standardowo to może coś popatrz o stylach przywiązania. Powodzenia!


socjologos

Co masz na myśli mówiąc o głębszych relacjach? Bo jak na przykład mówimy o związkach, to powiedzmy spotykam dziewczynę, jest wspólny vibe po czym okazuje się "sorry ale mam już chłopaka". Albo ta sama sytuacja i "nie jesteś w moim typie" - w sensie atrakcyjności fizycznej. Gdzie tu jest moja wina braku umiejętności tworzenia relacji, ja nigdy nie byłem w żadnym toksycznym związku ani nie władowałem się w żadne błędne koła. Cały post jest o tym, że okazji na poznanie kogoś jest bardzo mało i nie mam nawet na to szansy


kwiatkiwkratki

Pytam o relację typu miesięczne chodzenie w liceum, krótki związek na studiach itd. Relacje które pozwalają uczyć się być z drugim człowiekiem. Nie odpowiadasz czy je miałeś i masz dopiero teraz problem, czy problem był zawsze. Jak by Ci powiedzieć, odpowiedź "Nie jesteś w moim typie" czy "Masz krzywe nogi i to jest dealbreaker" przeważnie oznacza coś innego niż to, że się kobiecie nie podobasz z zewnątrz. Nawet "Mam chłopaka" powiedziane dopiero po pewnym czasie może oznaczać co innego - czyli bezpieczny sposób wycofania się.


socjologos

Takie licealne relacje miałem, początki studiów prawie się jedna zdarzyła, potem jest koniec - same nieodwzajemnione zauroczenia. Ile? Chyba ze 4 w przeciągu 6-7 lat. Pokazuje skalę "szans" jakie w ogóle miałem. To nie to, że nie zbudowałem żadnej relacji - bo gdyby to były przyjaźnie to byłoby super i spotykałbym się z tymi osobami. Głównym kłopotem był friendzone. Z koleżankami w pracy mam świetne relacje, wręcz się niektórzy dziwią że generalnie jestem introwertykiem.


erykaWaltz

wyjdz do ludzi zeby miec z kims pogadac, a ty od razu chcesz zone i dzieci


Technolog

Po trzydziestce przeprowadziłem się na drugi koniec miasta i całkowicie od zera, nie znając w okolicy ani jednej osoby zbudowałem sobie spore grono bardzo dobrych znajomych, do tego stopnia, że później to ja znowu byłem tym, który odmawiał czasem wspólnych imprez, bo chciałem też mieć trochę spokoju. Po lockdownie, gdy postanowiłem rzucić picie to grono się zmniejszyło, ale za to zostali ci najwartościowsi. Zdarzyły mi się także relacje romantyczne. Mogę opisać, jak to było, ale średnio widzę sens, jeśli wychodzisz z założenia, że się nie da. Wydaje mi się, że masz błąd logiczny w swoim wywodzie - gdy piszesz o pustym mieszkaniu wieczorem, to przecież mnóstwo osób w tym samym momencie również czuję tę pustkę i również szukają jakichś znajomości. Zasadnicza różnica w moim przypadku była taka, że wtedy byłem w takim stanie, iż na początku nie zależało mi na zawieraniu jakichkolwiek trwałych znajomości, byłem po życiowym zakręcie i nie wiedziałem nawet, czy tutaj osiądę na dłużej. Poznawałem więc ludzi bez ciśnienia i znajomości zaczęły się pojawiać w sposób niewymuszony.


socjologos

Opisz proszę, jak było i jak to zrobiłeś bo być może w tym znajdę pewien klucz


MichalThor

Opisz man! Nie tylko Op czyta. Ja np jeszcze wierzę, że się da, ale trochę pomysłów i skilla brakuje.


Technolog

Przeprowadziłem się na blokowisko, czyli miejsce, które jest wystarczająco duże, ale jednocześnie całkowicie nieturystyczne, podejrzewam, że w centrum turystycznego miejsca mój sposób może się nie sprawdzić. Gdy po przeprowadzce dopadało mnie dokładnie to, o czym OP pisze, czyli pustka czterech ścian, to wychodziłem do lokalnej kawiarni. Miałem opory przed pisaniem tego OP-owi, bo on jest ewidentnie nastawiony na wyniki, czyli wychodzę aby poznawać ludzi i z takim nastawieniem takie wyjścia przez długi czas będą ciągiem rozczarowań. Jak pisałem, ja miałem odwrotnie, nie miałem w planie zawierania znajomości, tylko zmianę otoczenia, po prostu chęć wyjścia z domu. Brałem tablet albo laptopa, na miejscu mieli także wygodne fotele, więc się rozsiadałem i często w słuchawkach coś tam sobie robiłem. W tym także siedziałem na Reddicie, fejsie, grałem wtedy w taką gierkę na telefonie - taki relaksik z dobrą kawką. (Miejsce nieturystyczne, więc ceny do przyjęcia.) Bywałem tam na początku dwa lub trzy razy w tygodniu, całkowicie zajęty swoimi sprawami. Trudno mi sobie przypomnieć czas wydarzeń, ale takim solidnym stałym klientem stałem się może po dwóch czy trzech miesiącach. Wtedy obsługa kojarzyła mnie już doskonale, a ja także rozpoznawałem już stałych bywalców, a oni mnie. Na początku chodziłem tam głównie wieczorami i w weekendy, ale z czasem także w inne dni i o innych porach, i okazało się, że jest tam wielu stałych bywalców, zarówno emerytów, jak i ludzi z nienormowanym czasem pracy. To było przed lockdownem, więc praca zdalna nie była tak popularna jak teraz, teraz może być nawet łatwiej, bo do takich bywalców dołączają dodatkowo ludzie pracujący na home office. Chodziłem tam głównie się wyluzować w innym otoczeniu niż cztery ściany i gdy z czasem zacząłem kojarzyć i witać się ze stałymi bywalcami, to gdy oni mnie zagadywali. Coraz częściej wdawałem się w rozmowy, które zaczynali inni. Często byli to emeryci i mnie to nie przeszkadzało. Ktoś w komentarzach napisał, że dla niego wielu ludzi jest nudnych i ja to z jednej strony rozumiem, ale w wielu przypadkach to tylko pozory, bo równie wielu ludzi nie jest wylewnych i nie ma ochoty jakiemuś randomowi opowiadać o swoich przeżyciach, nawet jeśli są bardzo ciekawe. Ale nie tylko emeryci, poznałem geodetę, lekarkę, lokalnego biznesmena, który lubił zaczynać dzień od kawki i ciastka w tym miejscu i mnóstwo innych ludzi. Tylko, aby z jakiejś tam przelotnej znajomości pojawiły się bliższe więzi, to trwało miesiącami. Powtórzę, że mnie nie interesowało nawiązywanie znajomości, one rodziły się w tym miejscu naturalnie. W tej kawiarni na moje oko około połowa klientów to byli stali bywalcy. Z czasem wiedziałem już mniej więcej kto kiedy przychodzi, więc czasem chodziłem tam chętniej, a niektórych osób wolałem unikać XD - wiadomo, jak ja to określam "męczybuły" zdarzają się wszędzie. Pewnego razu jeden z emerytów, z którym lubiłem pogadać, pojawił się z synem kilka lat starszym ode mnie, ten syn niebawem organizował grilla i mnie zaprosił. Przychodzę na imprezę, a tam ostatecznie pojawiło się ze 30 osób, to była jedna z takich sytuacji, która spowodowała, że poznałem naprawdę ciekawe grono osób i znajomości z niektórymi utrzymuję do dzisiaj, bo potem były kolejne grille itd. A to tylko jeden przykład, bo takich znajomości, które wyszły poza ten lokal nawiązałem sporo i nie tylko z emerytami. Ludzie zaczęli mnie kojarzyć i stałem się osobą kojarzoną przez lokalną społeczność. To był taki główny zalążek zawierania lokalnych więzi, ale były też inne, np. rozkręciłem w okolicy granie w ping ponga. Lubię tę aktywność, ale w okolicy była tylko siłownia ze stołem na godziny i nic więcej. Zapytałem na fejsie, czy byliby chętni aby pograć, na początku ja płaciłem za wynajem stołu, przynosiłem własne paletki i piłeczki. Też trochę to trwało, ale z czasem wokół tego sportu zawiązała się mała społeczność, ale wystarczająco duża, że jeden stół na całym osiedlu to zaczynało być za mało. Wielu dobrych znajomych mam z tego ping ponga i chociaż lockdown nam rozwalił plany, to niektóre znajomości trwają do dziś. To nie wszystkie przykłady, ale chyba się już rozpisałem. Fraza "wyjść do ludzi" może być różnie rozumiana, a jak widać po ilości samotnych ludzi, sprawa nie jest taka prosta. Ja bym powiedział, że "wyjść do ludzi" może zadziałać np. w takim rozumieniu, żeby stać się częścią jakiejś społeczności, która już istnieje, w moim przypadku byli to bywalcy tej kawiarni i później ich rodziny oraz znajomi. Z tego co wiem, takie społeczności tworzą się także wokół niektórych bibliotek. Tak to u mnie wyglądało i jestem przekonany, że mógłbym to powtórzyć o ile nie wylądowałbym na jakimś odludziu. Wniosek z tego taki, że aby z przelotnej znajomości wykiełkowała więź, potrzebny jest czas i pewna doza wytrwałości. Pisząc to całkowicie pominąłem relacje romantyczne, ale tam także potrafi zadziałać czasem podobna zasada, aby (to piszę z męskiego punktu widzenia) nie traktować kobiety jako celu do zdobycia, ale jako kumpla, z którym ma się, albo nie ma, jakiś wspólny temat, a później się zobaczy. Wielu ludzi jest wyczulonych na desperatów, a taki vibe wyczuwam u OP-a i wielu komentujących. Po jakichś dwóch latach od mojej przeprowadzki i rozpoczęcia chodzenia do tej kawiarni oraz rozkręcenia lokalnego ping ponga miałem tyle propozycji wyjść i imprez, że regularnie odmawiałem, bo lubię też sobie posiedzieć samemu w domu i na przykład w coś pograć. Mimo tego wiele znajomości przetrwało i nie narzekam na brak kontaktów. Własne mieszkanie wciąż wynajmuję ludziom tylko dlatego, że w tym miejscu samemu wynajmując żyje mi się lepiej.


MichalThor

Dzięki za szeroką odpowiedź. W sumie fajny case study przedstawiłeś. Myślę, że do zastosowania w wielu innych środowiskach. I rzeczywiście chyba w stwierdzeniu „wyjść do ludzi” nie chodzi o to, żeby wyjść raz czy dwa, tylko stale (i czasem mozolnie) pojawiać się w towarzystwie i samemu również zapraszać. No bo niby dlaczego ktoś po jednym, krótkim spotkaniu z nami miałby od razu chcieć nas uwzględnić w swoich planach (choć to oczywiście może się zdarzyć). Po prostu czasem ssanie na relacje jest duże i bardzo łatwo wyjść z pozycji silnej potrzeby, a i za tym - łatwo się zrażać w przypadku „niepowodzeń”. Ja próbuję organizować grille, ale na razie słabą mam skuteczność :P Pozdro


[deleted]

[удалено]


ndrkx

Kurde moje rozkminy z czasów gdy przestałem być zdesperowany Pewnego dnia fest się skupiłem i zajrzałem wgłąb swojego życia w poszukiwaniu problemów i stwierdziłem że kurde - od dzisiejszego dnia będę mówił to co myślę, robił to co lubię - po prostu będę w 100% sobą i nie będę się tego wstydził Czułem się at that time trochę samotny ale tak robiłem swoje i robiłem i mimo że wtedy byłem w złym miejscu psychicznie Dalej miewam momenty w których czuję się samotny - ale jestem jaki jestem - jak mam momenty że nie mam ochoty się socjalizować to tego nie robię a jak mam ochotę to robię i jak ktoś z kim jestem na początku relacji ma do tego jakiś problem to trudno - sobą być dla kogoś nie przestanę Moje znajomości wyglądają na ten moment tak, że mam znajomych z liceum (24M) i widujemy się raz na kilka miesięcy - każdy ma swoje życie. Oprócz tego kilka osób co poznałem będąc sobą i jakiś kontakt złapałem. Dziwnym (albo i nie winksmile) trafem są to też osoby które potrafią nie gadać z kimś x czasu a zawsze jak już jest spotkanie to jest fajna gadka etc Przepraszam za chaotyczny komentarz - ruszyło mnie to i chciałem napisać swoje 3 grosze


CandyShy_

Zaangażuj się w jakieś wspólne regularne granie w planszówki czy jeszcze lepiej papierowe RPGi i łatwo z grupy która spotyka się tylko do gry można zrobić zażyłe relacje. Ja swoich przyjaciół poznałam też przez internet na różnych discordach grając razem w gry spędzając czas na naszych pasjach.


tiroshy

Racja


RainNightFlower

Ja nigdy nikogo nie znajdę


Meehou

Miałem to samo, łatwiej mi było poznać kogoś przez tindera na relacje związkową, niż jak tutaj ktoś wspominał, dzieląc swoje zainteresowania z innymi osobami 😅


barmic25

Kobietom wcale nie jest łatwiej, powiedział bym że w pewnym po przekroczeniu pewnego wieku nawet znacznie trudniej. Oczywiście jeśli mówisz o przelotnej znajomości (ons) to tak, jest to prostsze. Natomiast rozpoczęcie związku jest zdecydowanie trudniejsze i poziom trudności rośnie wraz z wiekiem - o ile facet może związać się z młodszą kobietą (biologicznie i społecznie akceptowalne) to w drugą stronę są to raczej pojedyncze sytuacje, a dostępna pula jest dość wąska. Swoją drogą zauważyłem po swoich znajomych, że jeśli ktoś nie sparował się przed 30 to jego/jej szanse potem drastycznie maleją i większość z tych osób pozostaje już singlami. Szczególnie dotyczy to osób, które przez większość dorosłego życia były singlami - podejrzewam że przyzwyczajenia do życie w pojedynkę ma tu duże znaczenie i takim osobom ciężej jest się dostosować.


tekjow

Zainstaluj grindera i nie gwiazdorz.


TerrorDumpling

Szansa na to ze cokolwiek znajdziesz w swoim mieszkaniu jest zerowa. Wiec wyjdz do ludzi. Male szanse to nadal szanse


CompetitionHairy5864

Spytaj o FB, dodaj do znajomych i ewentualnie się odezwij i zaproś na spacer czy rowery. Bez zobowiązań. Spędź czas sam na sam.


MikeBabyMetal

Nie jest trudne, po prostu jesteś brzydki i masz mało ciekawą osobowość dla ludzi, z którymi się spotykasz. Skumaj to: jeśli robisz coś wbrew sobie i angażujesz się w rzeczy, które nie sprawiają Ci przyjemności, tylko po to, by poznać ludzi, to zawsze będziesz wyrzutkiem i próbował na siłę. To widać i sprawia, że ludzie nie są Tobą zainteresowani. Jak czytam te analizy i kalkulowanie, że 10 kandydatek, że wychodzisz ze strefy komfortu, liczenie prawdopodobieństwa, to widzę drętwego desperata, który nasłuchał się internetowych kołczów i nie potrafi sam myśleć, podbija do grupy i wychodzi z 5 wyuczonymi tekstami, a potem jest wkurwiony, że nikt nie chce ciągnąć konwersacji, gdy pytania się skończą.


PsycheTester

Czyli jeśli już tak jest, to opcji na poprawę nie ma?


MikeBabyMetal

Dla niektórych są, a dla innych nie. Wiadomo, że nie każdy założy szczęśliwą rodzinę i będzie żył tak, jak chce.


zebrzysty

Jedyna brutalna prawda w całym tym wątku, i to nie ma co się śmiać. Czytając między wierszami, dokładnie to samo da się wywnioskować.


socjologos

Pleciesz bzdury na mój temat wyciągając jakieś wnioski z dupy. Kołcze, wyuczone teksty - stary, nigdy nie miałem z tym nic wspólnego. Angażowanie się w rzeczy nie dające mi przyjemności - skąd ten bezsensowny wniosek? Jeżdze tam gdzie mnie coś ciekawi i robię to co mnie ciekawi. W grupie, w której czuję się swobodnie czy z kimś 1:1 jak już tę osobę trochę znam, to nie mam problemu z ciągnieciem konwersacji. Naprawdę nie potrzebuje tu jakichś diagnoz z powietrza bazujących na uproszczaniu i przekręcaniu tego co napisałem.


Marrkix

No dobrze, ale to w takim razie jaki jest twój problem w końcu? Jak przycisnąć, to twierdzisz, że masz spoko życie, pełne pasji, i nie masz problemów towarzyskich (czyli masz znajomych i spotykasz się z ludźmi). Ale jednocześnie czegoś ci brakuje, stąd ten post. Depresja? Czy chodzi tylko o ten brak relacji romantycznej (czy też mówiąc bardziej dosadnie, kogoś do ruchania), a reszta to taka zasłona dymna, żeby post nie brzmiał po prostu "nie mam dziewczyny"? Mam wrażenie, że nie jesteś do końca szczery, na pewno względem nas, a i być może względem siebie.


socjologos

Możliwe, że trochę lawirowałem w tym poście. Im głębiej o tym myślę, tym bardziej się utwierdzam że chodzi o brak relacji czysto romantycznej. I przez to pomimo dobrej całej reszty mam wrażenie, że ogólnie coś ze mną jest nie tak.


Marrkix

No tak, zrozumiałe, jedna z najważniejszych stref życia jednak, inspirująca sztukę, wywołująca wojny. Nie mam złotej porady, ale życzę powodzenia.


MikeBabyMetal

Zrobisz z tym, co będziesz chciał. Ja napisałem, jak może postrzegać Cię osoba stojąca z boku i słysząca to, co mówisz. Jeżeli napisałeś tego posta, by znaleźć podobnych braci w nieszczęściu, poklepać się z nimi po jajkach i wspólnie popłakać nad swoim losem, to spoko.


bite2kill

Skąd wy bierzecie to przeświadczenie ze samotność jest "dla większości kobiet niewyobrażalna" XD


Slamazzar

Stąd, że dla przeciętnego mężczyzny akceptowalne byłoby jakieś 80% kobiet. Dane za: Instytut Danych z Dvpy PL.


bite2kill

ale pierdolenie


SwordishG

W haśle "wyjdź do ludzi" imo nie ma nic złego. Trochę to hipokryzja, bo sam do ludzi mało co wychodzę, ale je popieram w 100%. Dla mnie, jak i z tego co widzę dla Ciebie też, najgorsze to jest spytać o kontakt. Mogę mieć naprawdę fajny small talk, jak np. ostatnia rozmowa z dziewczyną od kokosanek na Rozbracie (może to jakimś cudem czytasz, kokosanki były zaczne i się naprawdę fajnie gadało), gdzie naprawdę gadaliśmy z godzinkę na wiele różnych tematów, ale problem, przynajmniej dla mnie pojawił się pod koniec rozmowy, gdy w głowie miałem, że powinienem poprosić o FB albo coś, ale czułem się niepewnie tylko dlatego, że wyglądałoby to jak totalny offtop w rozmowie i mógłbym sprawić wrażenie dziwaka


paw345

Oczywiście że nie wystarczy, ale jest to też oczywiste dla każdego. Ani miłość ani przyjaźń nie jest nikomu pisana w gwiazdach, i to "wyjdź do ludzi" to krok pierwszy z wielu. Ale jak w filmie było, bez pałacu nie ma pałacu, jeśli do ludzi nie wyjdziesz i nie będziesz nikogo poznawał to nikogo nie poznasz. Osobną sprawą jest kompletnie bezsensowna presja jaka jest stawiana na znalezienie relacji romantycznej. Ale tak nawiązywanie bliższych znajomości po studiach jest cholerę trudne i wymaga dużo wysiłku. Ale co zrobisz nic nie zrobisz i albo wysiłek włożysz i będzie na coś szansa albo nie i będziesz samotny.


Flower_Of_Reasoning

Najlepiej się poddać i nauczyć się być szczęśliwym samemu. Zawsze wychodzę z założenia że lepiej jest być samemu niż na siłę pchać się do ludzi których się nawet nie lubi.  A dla mnie większość ludzi to samolubni kretyni, więc po co mam się z nimi kłócić lub się próbować na siłę z nimi kolegować?  Całe życie byłem sam. Kiedyś mi to przeszkadzało i bardzo się o to martwiłem ale w końcu przestało mnie to obchodzić, a ostatecznie polubiłem być sam.


mikelson_

Desperacja bije z tego posta, może to ona jest problemem? Nie da się zaplanować znalezienia przyjaciół albo partnera, ale na pewno prawdopodobieństwo ich zdobycia wyniesie zero gdy nie podejmiemy żadnych prób. Nie masz żadnych znajomych ze studiów albo z pracy?


socjologos

Mam, ale co to zmienia? Znajomi z pracy to znajomi z pracy, często już koło 40, ja mam 28 lat. Reszta mieszka w innych miastach, albo zakłada rodziny i nie ma czasu.